< wróć

[Wolontariat] Antek i Asia

2023-04-26

Antek: Kolega z pracy opowiadał mi o swoich perypetiach z dwoma psami, którymi opiekował się w Fundacji Labrador – Pies Przewodnik. Tak zachęcił mnie do zostania wolontariuszem.

Razem z żoną, Asią, od dawna zastanawiałem się nad posiadaniem psa. Nie mamy doświadczenia z wychowywaniem szczeniaka w bloku, więc brakowało nam odwagi na to, by podjąć się takiego wyzwania. Aż tu nagle pojawił się pomysł współpracy z Fundacją. Organizacja ta uczy wolontariuszy, jak prowadzić trening posłuszeństwa – niezbędny do wychowywania czworonożnego towarzysza. Wiedzieliśmy, że opieka nad szczeniakiem, który w przyszłości ma zostać psem przewodnikiem, to duża odpowiedzialność. Jednak nieustanne wsparcie udzielane przez Fundację sprawiło, że postanowiliśmy spróbować i jesteśmy zadowoleni z postępów, jakie robi psiak oraz my sami. Wolontariat polegający na wychowywaniu psa asystującego daje niesamowitą satysfakcję. Dodatkowo mnie i Asię motywuje przeświadczenie, że nasze działania także poniekąd pomagają osobom z niepełnosprawnością. Decyzji o zostaniu wolontariuszem w ogóle nie żałuję.

Asia: Fundacja daje świetną możliwość, aby nauczyć się, jak dobrze i mądrze wychować psa. Na początku nie byłam przekonana do podjęcia się tego zadania. Martwiła mnie wizja oddania pieska po roku na dalsze szkolenie. Ale gdy dowiedziałam się, jak wygląda cały proces, jak bardzo psy przewodniki pozwalają samodzielnie funkcjonować niewidomym i słabowidzącym, że pracujące zwierzaki mają ciekawe, ale też pełne zabawy życie, zmieniłam zdanie. I jestem z tego ogromnie zadowolona.

Antek: Bycie wolontariuszem to przede wszystkim wielka odpowiedzialność. W końcu pierwszy rok życia psa to dla niego czas nauki, a dla nas trudna praca. Od nas zależy, jak pies będzie się później sprawował. Świadomość, że dobre wychowanie, które pod nadzorem Fundacji zapewnimy pieskowi, jest niezwykle satysfakcjonująca. A wizja przyczynienia się do poprawy komfortu życia osoby z niepełnosprawnością dodatkowo nas motywuje.

Asia: Oprócz wspomnianej satysfakcji życie z fundacyjnym psiakiem daje wiele radości i śmiechu. Ponadto dzięki Fundacji można poznać mnóstwo ciekawych ludzi oraz nauczyć się niesamowicie dużo o pracy psów asystujących. 

Antek: Z Piernikiem (psiakiem, którego wychowujemy), mieliśmy dość łatwy start. Trafił do nas w wieku prawie 4 miesięcy, już sporo umiał, bo wcześniej zajmowała się nim inna wolontariuszka. Pierwsze dni skupiały się głównie na budowaniu nawyków. Musieliśmy pogodzić się z tym, że Piernik ma ogromną potrzebę gryzienia wszystkiego, co z kolei skutkowało nieustannym bałaganem. Szczeniak uwielbia skarpetki, szczególnie te bez pary. Zabawa nimi sprawiła, że Piernik zyskał ksywkę „Zgredek”.

Piernik jest bystry. Śmiejemy się, że niekiedy aż za bardzo. Wielokrotnie zaskoczył nas swoją pamięcią. Raz na spacerze znalazł ogromna kłodę (za dużą na jego możliwości). Udało nam się ją odłożyć z dala od niego. Jednak gdy na czas zabawy spuściliśmy Piernika ze smyczy, od razu pobiegł ponad 100 metrów, by swoją zdobycz odzyskać. Niesamowicie zdziwił nas tym, że choć nie widział, gdzie znalezisko odłożyłem, to od razu je odnalazł.

Asia: Oprócz dobrej pamięci jest też całkiem zręcznym… „złodziejaszkiem”. Szczególnie upodobał sobie portfele i czapki. Gdy mamy gości, od razu instruujemy ich, aby torebki i plecaki zamykać, a portfele kłaść poza zasięgiem Piernika. Nie raz porwał mi czapkę z głowy, kiedy schylałam się, aby zapiąć mu smycz przed spacerem. I cóż, muszę przyznać, że dwa pompony z czapek odgryzł mi na spacerze…

Antek: Jeśli ktoś się zastanawia, czy warto zostać wolontariuszem wychowującym przyszłego psa asystującego, zgodnie z Asią odpowiadamy: „Zdecydowanie tak”!