Asia i Zora
Już niedługo minie rok, odkąd zaczęła się moja przygoda z psem przewodnikiem. Jestem osobą niedowidzącą i chociaż zawsze poruszałam się samodzielnie, wiele sytuacji było dla mnie bardzo stresujących – schody, szklane drzwi, remonty na drogach, wysokie krawężniki… Często wolałam zostać w domu, niż wystawiać się na kolejny stres. Wszystko się zmieniło, kiedy dostałam informację z Fundacji na Rzecz Osób Niewidomych Labrador Pies Przewodnik, że mam przyjechać na szkolenie, bo jest dla mnie pies przewodnik.
Pierwszy kontakt z Zorą był dla mnie ogromnym zaskoczeniem, a zwłaszcza jej szybkie tempo chodzenia i natychmiastowe reagowanie na komendy. Pomyślałam sobie, że pasujemy do siebie, bo też dość szybko chodzę i dużo podróżuję. Od ośmiu lat pracuję w wolontariacie misyjnym przy parafii w Czechach, jeżdżę pociągami, autobusami, a także latam samolotami. Zora świetnie odnajduje się w nowych miejscach, nie boi się wchodzić do pociągów i busów. W samolocie spokojnie położyła się pod siedzeniem, podczas startowania wstała, popatrzyła się do góry, a następnie poszła spać. Obudziła się, gdy było rozdawane jedzenie dla pasażerów.
Największym utrudnieniem w codziennej pracy z psem przewodnikiem są reakcje ludzi. Niestety, zdarza się, że ktoś zaczyna zaczepiać psa i mówić do niego: “Jaki mądry pies”, “Pięknie pracujesz”, “Ale z ciebie słodziak” itd. Zora zaczyna wtedy machać ogonem i chce się bawić. Jest to duże utrudnienie, bo potem sporo czasu zajmuje mi uspokajanie jej. Nie dzieje się tak często, ale myślę, że jeszcze potrzeba sporo edukacji, żeby ludzie potrafili odpowiednio zachowywać się przy psie asystującym.
Nasz typowy dzień, kiedy nigdzie nie wyjeżdżam, zaczyna się koło siódmej rano. Idziemy na krótki spacer, potem pracuję w domu i gotuję obiad. Po południu jedziemy do miasta załatwiać różne sprawy i na spacer do parku. Zora spędza swój wolny czas w wybiegu dla psów. W domu ma klatkę kennelową, w której odpoczywa i śpi.
Najbardziej doceniam pomoc Zory, gdy na drodze nagle pojawiają się niespodziewane przeszkody. Zora wtedy zwalnia i powoli przeprowadza mnie obok nich. Pamiętam sytuację, jak wracałyśmy wieczorem ze sklepu i było już dość ciemno. Zora przeprowadziła mnie obok hulajnogi, która leżała na drodze. Nie miałam szans jej zobaczyć i gdyby nie pies, mogłabym się o nią potknąć. Tak samo wiele razy zatrzymywała się przed szklanymi drzwiami m.in. w galeriach handlowych i w bankach. Oczywiście nie mogę ufać Zorze tak w stu procentach – trzeba pamiętać, że to tylko pies i ma swój instynkt. Jeśli nagle ciągnie w bok i macha ogonem, może to znaczyć, że zbliża się jakiś inny pies, z którym chętnie by się pobawiła, albo że na trawie leży jakieś stare jedzenie. Zwłaszcza na początku było to dla mnie trudne i musiałam się nauczyć reagować w takich sytuacjach. Teraz Zora jest o wiele spokojniejsza i po roku wspólnej pracy poznałam już jej różne reakcje i jestem dużo pewniejsza. Kiedy chcę pochwalić Zorę za dobrze wykonaną komendę, mówię: “Dobry pies” lub daję jej smaczka. Zora potrafi m.in. pokazać przystanek, wolne miejsce w autobusie, drzwi i schody. Na komendę: “Zostań” czeka na mnie w jednym miejscu.
Uważam, że rozpoczęcie pracy z psem przewodnikiem było jedną z najlepszych decyzji w moim życiu. Stałam się o wiele bardziej odważna i niezależna. Częściej wychodzę sama z domu i dzięki temu mam więcej ruchu na świeżym powietrzu. Myślę, że śmiało mogę powiedzieć, że Zora to moja przyjaciółka. Nasza relacja to coś więcej niż tylko wspólne poruszanie się po ulicach. Zora towarzyszy mi prawie cały czas. Jeśli pracuję przy komputerze, leży sobie przy moich nogach. Zawsze się cieszy i wita mnie, kiedy wstaję rano. Lubi, gdy ją głaszczę i rzucam jej piłkę. Towarzyszy mi w moim powołaniu, które sobie wybrałam jako świecka misjonarka, więc to nie przypadek, że nazywam ją “psem z misją”.