Damian i Tilu
Wyszkolenie Tilu było możliwe dzięki wsparciu InterRisk
Właśnie mija 14 miesięcy od momentu, kiedy do mojego domu zawitała Tilu, czyli wielki przyjaciel i ogromny pomocnik. Od zainteresowania się tematem psów przewodników i chęci posiadania takiego pomocnika do decyzji o zgłoszenie się do Fundacji Labrador minęło kilka miesięcy. W tym czasie poznałem w przychodni, w której pracuję jako masażysta, pana będącego miłośnikiem psów oraz międzynarodowym sędzią w Związku Kynologicznym we Wrocławiu. Przez całe dwa tygodnie tematem naszych rozmów były psy asystujące. W tym momencie zgłosiłem się do Fundacji.
Pierwszy spacer z Tilu to było dla mnie coś niesamowitego: oto nagle poruszam się o wiele szybciej niż na co dzień, bez białej laski, za to z psem u boku, dla którego najważniejsze jest doprowadzenie mnie bezpiecznie do celu. Do pracy dojeżdżam komunikacją kolejową. Zawsze dużym utrudnieniem było odnajdywanie drzwi w pociągach, zajmowało mi to trochę czasu, a do tego odczuwałem stres, że pociąg odjedzie. W tym momencie problemu nie ma żadnego, Tilu usłyszy komendę i od razu prowadzi do najbliższych drzwi. Poza zmianą w szybszym i łatwiejszym poruszaniu się, zmieniło się zachowanie ludzi. W centrum uwagi już nie jestem ja, czyli “biedna osoba niewidoma z białą laską”, tylko wspaniały pies przewodnik prowadzący osobę niewidomą. Praktycznie już nie zdarza się, żeby ludzie bez pytania chwytali mnie za rękę przy wsiadaniu do pociągu lub przechodzeniu przez ulicę. Niestety, mimo że na uprzęży Tilu jest widoczny napis, aby nie przeszkadzać psu w pracy, pojawiają się osoby zaczepiające ją w momencie, kiedy jest mocno skoncentrowana na drodze. Ludzie nie mają wyobrażenia, że w ten sposób stwarzają zagrożenie dla nas, ponieważ pies to nie robot i może się rozproszyć.
Każdy dzień Tilu rozpoczyna ulubioną czynnością w jej życiu, czyli jedzeniem. Następnie pora na poranną toaletę i kilkunastominutowy spacer. Po przyjemnościach przychodzi czas na pracę, udajemy się na dworzec kolejowy i jedziemy do sąsiedniej miejscowości. W drodze do pracy za dobrze wykonane zadania nagradzam Tilu małymi przekąskami. W przychodni ma swoje stanowisko do odpoczywania w cichym, spokojnym pomieszczeniu. Po 14:00 wychodzimy i zmierzamy do domu, po drodze robiąc małe zakupy. Część popołudnia pies odpoczywa, a następnie oddajemy się rozrywce – Tilu lubi aportowanie, bieganie czy spacery. Wieczorem jeszcze jedna miska jedzenia oraz krótki spacer przed snem.
Przez ostatni rok moje życie zmieniło się diametralnie, opieka nad psem obejmuje wiele czynności. Pies musi dostać jedzenie, wyjść kilka razy w ciągu dnia na spacer niezależnie od pogody, otrzymać odpowiednią dawkę zabawy, tak aby się zmęczył oraz odreagował stresujące sytuacje w pracy. W ten sposób właśnie buduje się coraz mocniejsza więź między mną a Tilu. Ja jej dbam o jej wszystkie potrzeby, a ona odwdzięcza się bezpiecznym prowadzeniem.
Podsumowując, bardzo jestem zadowolony z tego, że podjąłem decyzję o zgłoszeniu się do Fundacji. Poprawił się mój komfort życia, a do tego mam jeszcze w domu kochającego psa