< wróć

Ewa i Mochi

2024-07-15

Był początek grudnia 2023 roku, kiedy wyruszyłam do Poznania po swoją nową przyjaciółkę. Jest to drobna suczka z wielkim sercem. Ma na imię Mochi.

Zaraz po przyjeździe spotkałam się z Emilem, czyli  trenerem, i Mochi. Od tego momentu rozpoczęliśmy treningi. Uczyłyśmy się siebie nawzajem. Ja nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z psem przewodnikiem, ponieważ straciłam wzrok cztery lata temu. Dzięki temu, że Emil był bardzo cierpliwy, a szkolenie przebiegało w życzliwej i przyjaznej atmosferze, czas spędzony na mrozie i śniegu był przyjemny. Po tygodniowym szkoleniu wróciłam razem z Mochi do domu. Mochi szybko się zadomowiła i zaakceptowała codzienne rytuały. Zaprzyjaźniła się również z naszą starszą sunią, Abi. Obie dziewczyny doskonale się dogadują i nie zauważam między nimi rywalizacji.

Codziennie rano psiaki dostają śniadanie i wychodzimy na wspólny spacer. Po powrocie dziewczyny układają się przy moich stopach, a ja zabieram się do pracy lub nauki. Po kilku godzinach idziemy na ogród, gdzie psy mogą pobiegać, pobawić się i potrenować komendy. Wspólne spędzanie czasu buduje więź między nami i pomaga utrwalić wyuczone umiejętności. Po takich harcach każda z nas zajmuje się swoimi sprawami aż do wieczornego spaceru. To są dni wolne, ale częściej bywa tak, że jesteśmy cały dzień bardzo zajęte. Mochi towarzyszy mi niemal wszędzie. Razem chodzimy na zakupy, na moją uczelnię, na wszelkie spotkania towarzyskie. Do lekarza i na fizjoterapię również wybieramy się razem. Kiedy ćwiczę lub u kosmetyczki mam robiony manicure, Mochi układa się wygodnie i zapada w drzemkę. Czeka cierpliwie, żeby później zaprowadzić mnie do domu.

We wszystkich miejscach, do których się udajemy, spotykamy się z dużą życzliwością. Czasem na naszej drodze stają niestety lekkomyślni ludzie. Cmokają na psa, wyciągają ręce,  tym samym go dekoncentrując. Pewnego razu ktoś chciał pogłaskać psa. Skończyło się tym, że wpadłam twarzą w plecak mężczyzny stojącego na środku chodnika tyłem do nas. Na szczęście plecak był pusty i nie zrobiłam sobie krzywdy, ale wyglądało to dosyć niebezpiecznie. W takim plecaku mogło być coś ostrego… A to wszystko w imię „wielkiej miłości” do psów. Takie sytuacje sprawiają, że pomimo wielkiej psiej pomocy, nie mogę być do końca ufna wobec pracującego psa. Trzeba pamiętać, że pies ma mentalność dwuletniego dziecka, łatwo się rozprasza, jest zawsze chętny do zabawy i łasy na przysmaki. To nie jest robot, który zaprogramowany będzie działał bezbłędnie. Dlatego spotykając psa asystującego na ulicy, warto zastanowić się dwa razy, czy na pewno trzeba przeszkodzić mu w pracy i czym to może skutkować.

Doskonale wiem, że to początek naszej wspólnej drogi i mam nadzieję, że nasze życie będzie obfitowało w radosne chwile. Dzięki wspaniałej pracy Wolontariuszy i Emila dostałam doskonale wyszkolonego psa. Jest to dla mnie wielki dar, za który dziękuję z całego serca.

Raźniej jest kroczyć wspólnie przez życie… łapa w łapę.
 

Wyszkolenie i przekazanie Mochi było możliwe dzięki wsparciu Lidl Polska.