< wróć

Gazeta Wyborcza Poznań 29.10.2008

2008-10-29

Labrador nie tylko pomoże

Roman Lubiński z Poznania nie wyobraża sobie dziś życia bez psa przewodnika - labradora Yukona. Dostał go od Fundacji Labrador. We wtorek opowiedział dziennikarzom, jak dzięki psu jego życie się zmieniło Ze światem niewidomych zderzyłem się w wieku 27 lat. I to dosłownie. Wjechałem w nieoświetloną ciężarówkę - opowiada Roman Lubiński. Przed wypadkiem widział świetnie, po - przestał widzieć cokolwiek. Chodzi z białą laską i nadajnikiem GPS, który podpowiada mu drogę przez miasto. Od lutego Lubińskiemu pomaga Yukon, czarny labrador, pies przewodnik. - Przyjaciele powiedzieli mi o Fundacji Labrador, która nieodpłatnie przekazuje niewidomym przeszkolone psy - wspomina.

Takich psów fundacja wychowała już dziesięć, a kolejne dziesięć nowych przechodzi szkolenie. Wczoraj w ramach programu „Pomóżmy Razem” w centrum handlowym M1 - miejscu przyjaznym psom asystującym - fundacja otrzymała dwa kolejne biszkoptowe szczeniaki. Psy zostały kupione z pieniędzy ze sprzedaży papierów toaletowych i chusteczek higienicznych marki Velvet.

Zara i Harry nie od razu zamieszkają z niewidomymi. Od siódmego tygodnia, do mniej więcej 18. miesiąca życia, opiekować się nimi będą rodziny zastępcze. Irek Bednorz już wcześniej miał doświadczenie ze szkoleniem psów. Jako wolontariusz Fundacji Labrador Bednorz musi odwiedzać ze szczeniakiem sklepy, urzędy, podróżować z nim tramwajami. Chodzi o to, by Harry nie bał się później nowych sytuacji. - Zostałem wyproszony tylko z jednego sklepu spożywczego - mówi Bednorz.

  • Fe! - krzyczy jeden z wolontariuszy fundacji, gdy jego labrador podbiega do przechodnia.

Bednorz wyjaśnia to zachowanie: - Pies, który ma wyrosnąć na przewodnika, powinien nawiązać więź tylko ze swoim panem i z jego rodziną. Dlatego nie pozwalamy innym głaskać Harry'ego. Staram się nie myśleć o tym, że za kilkanaście miesięcy będę musiał przekazać labradora trenerowi.

Do kogo trafi przeszkolony Harry? Niewidomy musi być pełnoletni, mieć dobrą orientację w przestrzeni, powinien pracować. - Chodzi o to, by labrador nie był wyłącznie przytulanką - tłumaczy Danuta Grzybkowska, prezes fundacji.

Roman Lubiński te warunki spełniał. Pracuje jako broker informacji, z Yukonem chodziło mu się fantastycznie. Wahał się jednak parę dni, zanim go przyjął. - Co roku wyjeżdżam przynajmniej na dwa tygodnie, prowadzę rejsy po morzu - mówi. Ale fundacja i tu pomogła. Paweł Zieliński, trener, obiecał, że zajmie się Yukonem, gdy jego pan będzie żeglował.

Lubiński nadal chodzi z laską i GPS-em. Tych pies mu nie zastąpi. Zatrzyma się przed wykopem lub krawężnikiem, ale dopiero laska podpowie, na czym polega przeszkoda. To pan decyduje, dokąd pies pójdzie. - Ale jednak labrador, to nieoceniona pomoc. Widzę to teraz, gdy na moim osiedlu trwa remont instalacji - mówi Lubiński. - I zmusza mnie do aktywności. O dniu bez spaceru nie ma mowy.

Źródło: Gazeta Wyborcza Poznań Natalia Mazur

Zapisz się na newsletter

Zobacz więcej

Dziękujemy

Na twój adres e-mail został wyłany link potwierdzający dołączenie do naszego newslettera.

Nie otrzymałeś maila? Kliknij, aby wysłać ponownie.