< wróć

Relacja z Guide Dogs Victoria-MELBOURNE

2005-01-01

Australijska szkoła psów przewodników Guide Dogs Victoria ma swą siedzibę w Melbourne. A Victoria dlatego, że znajduje się w stanie Victoria. Każdy australijski stan ma swą własną, niezależną szkołę psów przewodników. Wszystko zaczęło się w dawnych latach pięćdziesiątych zeszłego wieku, kiedy w Australii pojawił się pierwszy pies przewodnik, Dreana, przywieziona z Anglii przez Arnolda Cooka.

Cook pochodził z Zachodniej Australii, więc w naturalny sposób, pierwszym miejscem, w którym rozwinęła się idea takiej formy pomocy osobom niewidomym, stało się Perth. Z Anglii przybył zaproszony trener i wynikiem jego pracy, pierwszym australijskim psem przewodnikiem, którego zdjęcia wiszą teraz na ścianach wszystkich organizacji związanych z tego typu psami, została Beau. Podróżowała po kraju razem ze swą panią demonstrując w jaki sposób jej towarzystwo umożliwia człowiekowi samodzielne życie. Podróż okazała się ogromnym sukcesem. Wkrótce i inne stany zaczęły szkolić psy, by mogły służyć za przewodnika. W 1957r. szkoły były już we wszystkich stanach. Nadszedł czas, aby zjednoczyć wysiłki i scentralizować administrację. W 1962r. centrala znalazła się w Kew, na obrzeżach Melbourne, gdzie stanowy rząd przekazał organizacji ziemię. Dzisiaj te obrzeża są już częścią wielkiego miasta. Kiedy trzy lata później kalifornijska Guide Dogs for the Blind podarowała Australijczykom dwie golden retriverki, a Anglicy przysłali labradora, można było zacząć samodzielną hodowlę. Dopiero jednak od 1992r, pod patronatem Pedigree Pal, powstało światowej rangi centrum hodowlane, które selekcjonuje do rozmnażania psy na podstawie temperamentu, kładąc nacisk na ich wrażliwość, eliminując elementy dominacji i agresji. Część puli hodowlanej sprzedawana jest do stałego odbiorcy w Japonii, gdzie psy znajdują zastosowanie jako psy serwisowe, i do innych szkół na świecie. Co roku rodzi się tutaj 130 maluchów, z których tylko 25 zostanie australijskimi psami przewodnikami, część będzie przeznaczona na eksport, a pozostałe do innych programów prowadzonych przez tutejszy ośrodek, o których będzie za chwilę. 130 szczeniaków potrzebuje 130 rodzin wolontariuszy, którzy przez 10 miesięcy będą się o nie troszczyć, kochać je i zapewniać im proces socjalizacyjny. Każda z rodzin zapoznaje się drobiazgowo z planem stopniowego wprowadzania malucha w system funkcjonowania otaczającego go świata. Najpierw jest to środowisko, w którym mieszka, zakątki domowe, domownicy, ogródek, w dalszym ciągu najbliższa okolica, ciche uliczki osiedlowe, pierwsza ulica z samochodami, pierwsze sklepy, schody, warkoty i hałasy, potem supermarkety, zaludnione, gwarne ulice, duże centra sklepowe. Uczy się psiaki nie reagowania na żywność w sklepach. Zaznajamia z powszednimi zapachami, hałasami, otwieranymi nagle parasolami, gwałtownie zamykanymi drzwiami, odkurzaczami domowymi, odkurzaczami do liści na podwórku. Różnymi codziennymi odgłosami. Kiedy szczeniak skończy rok, właściwie powinien to już wszystko znać i uważać za naturalne. Wtedy czas na oficjalną ocenę charakteru psa. Klasyfikacja psów odbywa się przez pięć dni. Każdego dnia pies maszeruje przez coraz bardziej hałaśliwe ulice, a grupa osób ze szkoły uważnie go obserwuje i wypełnia odpowiednie formularze. Oceny kształtują się od A do E. W każdej grupie mogą występować plusy i minusy, ale jeżeli oceny schodzą poniżej B-, wtedy marne są szanse, aby pies został zakwalifikowany do szkolenia. Psy oddawane w ręce osób niewidomych muszą być najwyższej jakości.

Szkolenie trwa 5 miesięcy i składa się ze szkolenia wstępnego, średnio zaawansowanego i zaawansowanego. Głównym kluczem do osiągnięcia celu staje się ukształtowanie psiej pewności siebie, więc stosuje się jedynie pochwały i metody pozytywne, zachęcające. Wszystko leży w rękach trenerów, mają wystarczającą ilość czasu i nie muszą się spieszyć. Pracują tylko wtedy, kiedy psy są chętne do pracy. Kiedy już większość szkolenia za nimi, przechodzą w ręce instruktorów, którzy zajmują się przede wszystkim kontaktami z klientami i znając potrzeby klientów, starają się jak najbardziej dopasować do nich psa i doszkolić pod względem indywidualnych potrzeb. Nauka odbywa się w klasach trzy, czteroosobowych. Każda klasa trwa 28 dni i odbywa się co drugi miesiąc roku. W ośrodku jest przygotowana specjalna część hotelowa dla klientów, pokoje i niewielka stołówka. Po zakończeniu nauki w klasie, psy wyruszają do swego nowego pracowitego życia. Jeszcze przez tydzień będą im towarzyszyć instruktorzy, którzy wspomagają współpracę człowieka i psa w miejscu zamieszkania klienta.

Jednak ideą przewodnią Guide Dogs Victoria nie są wcale psy przewodniki. Myśli się tu raczej, w jaki sposób możemy pomóc osobom niewidomym, w jaki sposób ułatwić ich orientację przestrzenną. Szkoła proponuje więc również kursy orientacji przestrzennej, szczególnie dla dzieci, czasem nawet są to kursy wakacyjne; skupia się na zindywidualizowanej terapii w zależności od źródeł utraty wzroku (specjalistyczne podejście do grupy neurologicznej), wieku i rzeczywistych potrzeb życiowych.

Innym programem oferowanym tutaj jest program terapeutyczny, dzięki któremu psy odrzucone w programie treningowym mogą mieszkać z niewidomymi dziećmi jako ich towarzysze zabaw i pomóc później w podjęciu świadomej decyzji o potrzebie posiadania psa przewodnika. Kolejny program to "pies do towarzystwa". Otrzymują go osoby niepełnosprawne, aby psiaki umilały im trudne chwile życia. Oczywiście muszą to być osoby na tyle sprawne ruchowo, by mogły się nimi opiekować.

Guide Dogs Victoria współpracuje również ze służbami publicznymi, zdarza się, że któryś pies trafia do policji lub pracuje na lotnisku.

Jeśli pies nie odnajdzie swego przeznaczenia w żadnej z przedstawionych form pomocy człowiekowi, zawsze może jeszcze dostać przyjazny dom, w którym będzie kochany i radosny jako towarzysz dzieci i dorosłych, po prostu przyjaciel rodziny.

W Guide Dogs Victoria panuje wspaniała, przyjazna atmosfera, psy otaczane są troskliwą opieką, aż im się pyski śmieją na odległość. I taką radość wnoszą do każdego domu. Urodziły się przecież nie po to, żeby smętnie wałęsać się po ulicach i wyciągać jedzenie ze śmietników, ale po to by dawać radość i nadzieję, a przede wszystkim poczucie niezależności i być oczami tych, którym oczu zabrakło.

Beata Kolek

Zapisz się na newsletter

Zobacz więcej

Dziękujemy

Na twój adres e-mail został wyłany link potwierdzający dołączenie do naszego newslettera.

Nie otrzymałeś maila? Kliknij, aby wysłać ponownie.